- Hide menu

Łowieckie mity III – „Polowanie tylko na gruntach własnych”

W okresie ogólnej nagonki na myśliwych i łowiectwo oraz różnych koncepcji pojawiających się na etapie nowelizacji Prawa łowieckiego jedną z pojawiających się koncepcji jest pozostawienie możliwości polowania na zwierzęta wyłącznie właścicielom gruntów.

Idea teoretycznie słuszna. Za czasów wielkich właścicieli ziemskich, dóbr królewskich i książęcych nawet tak to funkcjonowało. Każdy właściciel gruntu miałby możliwość polowania na zwierzynę na swoim gruncie. Niektórzy podnoszą argument, że „w cywilizowanych krajach polowanie na cudzej nieruchomości nazywa się wprost kłusownictwem”. Problem jednak w tym, że zwierzyna się przemieszcza. Obszar bytowania chmary, rudla czy watahy często obejmuje powierzchnię setek hektarów. Podczas gdy średnia powierzchnia gospodarstwa w Polsce w 2017 r. w województwach kształtuje się między 4,04 ha (woj. małopolskie) a 30,35 ha (woj. zachodniopomorskie) i średniej w kraju wynoszącej 10,65 ha.

Zatem wprowadzenie takiego rozwiązania skutkowałoby utratą jakiejkolwiek kontroli nad wielkością populacji zwierząt. Mogłoby to doprowadzić do sytuacji, kiedy np. o losach jedynego rudla saren w okolicy decydowałby właściciel 1 hektarowej łąki na której akurat się te sarny znalazły.

Z tego powodu określona jest minimalna powierzchnia obwodów łowieckich wynosząca 3 tys. ha. Jeszcze większe powierzchnie obejmują Wieloletnie Łowieckie Plany Hodowlane, których głównym celem jest wdrożenie idei wielkoobszarowego planowania w gospodarce łowieckiej. Rejony hodowlane to obszary obejmujące swym zasięgiem całoroczne areały bytowania lokalnych populacji zwierzyny.