- Hide menu

06.03.2024 r., #wspólnasprawa, kulminacja protestów

Jeśli dyletanctwo i emocje zaczynają wpływać na regulacje prawne, to jest to prosty przepis na spowodowanie katastrofy. Niestety, z każdym rokiem o kształcie stanowionego prawa decyduje coraz liczniejsza grupa osób, które, w najlepszym wypadku, nie mają pojęcia o regulowanej materii i forsują rozwiązania, których ofiarą stają się kolejne grupy społeczne lub zawodowe.
Ogarnięta zielonym szałem Unia Europejska zaczęła ratować świat, wprowadzając kolejne regulacje i ograniczenia dla swoich mieszkańców. Elementem tej polityki jest m.in. program Zielony Ład, którego regulacje istotnie uderzą we wspólnotowe rolnictwo.

Beztrosko zapomniano jednak o „poinformowaniu” milionów ton CO2, emitowanych do powietrza przede wszystkim przez Rosję, Chiny, Indie i USA, żeby nie przekraczały granic wspólnoty.
Wprowadzanie Zielonego Ładu w życie, szczęśliwie dla poprzedniej ekipy rządzącej, zbiegło się ze zmianą władzy. Dzięki temu, z gorących orędowników tego programu sprzed kilku miesięcy zmienili się w jego zdecydowanych przeciwników i jednocześnie obrońców polskiego rolnictwa.

Równie bohatersko poprzednia ekipa poczynała sobie w temacie łowiectwa, gdy wprowadzone przez siebie w 2018 r. ograniczenia częściowo cofnęła przed oddaniem władzy w 2023 r.
Pogarszająca się sytuacja ekonomiczna wielu rolników i widmo dalszego zaciskania eko-paska doprowadziły do licznych rolniczych protestów w całej Europie. Nie inaczej było w Polsce, gdzie dodatkowo problemy rolnictwa pogłębiła destabilizacja rynku spowodowana następstwami wojny w Ukrainie.

Solidaryzujący z rolnikami myśliwi, zaniepokojeni jednocześnie pomysłami nowej obsady kierownictwa Ministerstwa Środowiska, początkowo tylko udzielali wsparcia logistycznego protestującym rolnikom, dowożąc im posiłki i pojawiając się na niektórych blokadach. Z czasem waga i różnorodność problemów oraz zagrożeń dotykających wyłącznie nasze środowisko, których głównym źródłem zaczęła być polityka Ministerstwa Środowiska, skłoniły myśliwych we wszystkich rejonach Polski do coraz liczniejszej obecności na rolniczych protestach, a kulminacją tego był wielotysięczny protest myśliwych 6 marca 2024 r. w Warszawie.

Manifestacja pod sejmem, jako odrębne i niezależne od protestu rolników wydarzenie, zorganizowana została przez Społeczny Komitet Protestacyjny Myśliwych „Wspólna Sprawa”.
Mimo że zmiany w przebiegu manifestacji wprowadzono w ostatniej chwili, okazało się to bardzo dobrym pomysłem ze strony organizatorów protestu. Pod sejmem byli wyłącznie myśliwi. Tym sposobem pokazaliśmy, że umiemy się zorganizować i będziemy walczyć o nasze prawa.

Z uwagi na to, że w jednym miejscu połączyło się wiele oddolnych inicjatyw, a sytuacja była bardzo dynamiczna, to wachlarz postulatów i żądań myśliwych oraz leśników był tylko w części spójny i jednolity. Z niektórymi punktami, jak żądaniem przejścia nadzoru nad PZŁ do Ministerstwa Rolnictwa, trudno mi się zgodzić, chyba że pogodzimy się ze zmianą naszej roli jako istotnego elementu aktywnej ochrony przyrody na rzecz tylko regulatora populacji dzików i ochrony zasiewów. Jednak te najważniejsze postulaty, czyli zmiana wiceministra Mikołaja Dorożały i przywrócenie samorządności PZŁ, zostały wielokrotnie i głośno wykrzyczane oraz powielone na tablicach i transparentach.

Zanim Mikołaj Dorożała został Wiceministrem Środowiska, dał się poznać jako zadeklarowany weganin i przeciwnik łowiectwa zupełnie nieprzygotowany merytorycznie do wyzwań na nowym stanowisku. Wraz z każdym swoim wystąpieniem tylko udowadniał, że brak wiedzy zastąpi, zupełnie oderwanymi od aktualnej wiedzy przyrodniczej, poglądami suflowanymi przez aktywistów antyłowieckich. Tak oto, zamiast wyczekiwanego rządu ekspertów, doczekaliśmy się eksperymentatorów sprawujących nadzór nad łowiectwem i gospodarką leśną.

W środę 6 marca br. swój sprzeciw wobec takiej rzeczywistości wyraziło, według różnych szacunków, od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy myśliwych. Wielu z nich dało się namówić do odegrania sygnałów myśliwskich (m. in. „Zbiórki myśliwych”, „Powitania”, sygnałów pokotowych, a także „Końca polowania”), nadając zgromadzeniu namiastkę zbiorówki.

Znacznie szerszy repertuar żądań zaprezentowano na przyniesionych banerach i tablicach, gdzie, oprócz bardzo popularnego hasła: „Dorożała musi odejść!”, były także: „Myśliwi razem z rolnikami”, „PZŁ do Ministerstwa Rolnictwa”, „Strona społeczna myśliwi” czy hashtag akcji „#wspólnasprawa”.

Na scenie, oprócz członków Społecznego Komitetu Protestacyjnego Myśliwych „Wspólna sprawa”, pojawili się reprezentanci związków zawodowych leśników, którzy mówili o nierozłączności gospodarki leśnej i łowieckiej, wytykali resortowi środowiska bezmyślne niweczenie pracy pokoleń leśników dla dobra polskich lasów oraz osiągnięć nauki i niszczenie przedsiębiorczości pod pretekstem lepszej ochrony przyrody.

Protest miał charakter apolityczny. Na scenie pojawili się wprawdzie parlamentarzyści, ale ich obecność wiązała się ze sprawowanymi funkcjami. Głos zabrali: przewodnicząca sejmowej KOŚZNiL Urszula Pasławska, przewodniczący sejmowej KRiRW Mirosław Maliszewski oraz przewodniczący senackiej KRiRW Ryszard Bober (wszyscy z PSL-u). Zapewnili oni o poparciu dla działań myśliwych.
Ze smutkiem należy odnotować brak jakiegokolwiek oficjalnego wsparcia ze strony władz PZŁ. O ile można zrozumieć nieobecność Łowczego Krajowego, to trudno wytłumaczyć absencję Prezesa Naczelnej Rady Łowieckiej.

W tym wyrazie sprzeciwu brała też udział reprezentacja Hutniczego Koła Łowieckiego „Dudek” w Ostrowcu Świętokrzyskim w osobach: Mariusz Batóg, Artur Bednarski, Tomasz Chudziak, Eugeniusz Dreger, Stanisław Dudek, Łukasz Dziekan, Andrzej Łada, Tomasz Łagowski, Jerzy Perlik, Piotr Spelak, Piotr Staszewski, Janusz Wiśniowski, Błażej Żelazowski i Łukasz Żelazowski, a także przedstawiciele Koła Łowieckiego „Jarząbek” w Ostrowcu Świętokrzyskim, Koła Łowieckiego „Dzik” w Ćmielowie oraz kilku innych kół z kieleckiego okręgu PZŁ.

Protest myśliwych zakończono tuż po tym, jak pod sejm zaczęły napływać masy z transparentami „Solidarności”. Nietrudno było zauważyć, że sporą grupą nowych uczestników protestu nie byli rolnicy. Dopóki fala protestujących z flagami Solidarności nie dotarła na ul. Wiejską, protest miał spokojny przebieg z dominującą zielenią i jaskrawymi kolorami kamizelek. Tuż po przybyciu związkowców, do „roboty” zabrali się zawodowi zadymiarze, którzy, oprócz przygotowanego na takie okazje sprzętu nagłośnieniowego, szybko użyli pirotechniki, a na trawnikach urządzili ogniska z zebranych w okolicy gałęzi. Niedługo później miejsce to stało się świadkiem regularnej potyczki „związkowców” z policją. Starcie prowadzone było przy użyciu chociażby kostki brukowej latającej, co ciekawe, w obu kierunkach.

Myśliwi, przyłączając się do protestu rolników, pokazali siłę i wolę walki, ale przede wszystkim zniecierpliwienie i złość na postępujący proces zohydzania łowiectwa.
Wbrew obawom, ludzie okazywali pełne uznanie i zrozumienie dla protestu rolników i wpierających ich myśliwych, nie tylko w proteście pod sejmem. Co ważne, szacunek okazywali również kierowcy, których te protesty dotykały najmocniej.

Myśliwi wyraźnie zaznaczyli, że są gotowi do rozmów i współpracy, ale pod warunkiem, że ich głos będzie brany pod uwagę w procesie podejmowania decyzji dotyczących polityki środowiskowej i klimatycznej.

Łukasz Dziekan


Artykuł przygotowany pierwotnie do publikacji w regionalnym kwartalniku łowieckim; nie zyskał akceptacji kolegium redakcyjnego z uwagi na zbyt kontrowersyjną treść.

error: Zawartość chroniona!