fot. Łukasz Dziekan
Chyba najpopularniejsze stwierdzenie pseudoekologów: „Przyroda sama się wyreguluje”, powtarzane jako argument przeciwko regulacji liczebności niektórych gatunków zwierząt może wydawać się słuszne i prawdziwe. Wiele gatunków roślin i zwierząt dotrwało do naszych czasów. Jednak w dłuższej perspektywie obserwacji cytowane hasło jest naiwne i abstrakcyjne, a jego skutki mogą znacząco rozmijać się z wyobrażeniami ekologów na ten temat.
Regulacja w tym stwierdzeniu najczęściej rozumiana jest jako stabilność czy równowaga o której możemy mówić tylko w niezbyt długim okresie. Rozpatrując zjawiska przyrodnicze w dłuższym okresie zawsze zauważymy zmiany, ich kierunki i tendencje.
W ciągu ostatniego półwiecza ludzie zmienili ekosystemy w sposób bardziej radykalny niż kiedykolwiek w porównywalnym okresie. Różnorodność naturalna na Ziemi poniosła nieodwracalne szkody w wyniku rosnącego popytu, a zatem masowo rosnącej produkcji lub eksploatacji takich dóbr jak: żywność, woda, drewno i paliwa kopalne.
Ingerencja człowieka w środowisko naturalne, zachwianie równowagi gatunków (bynajmniej nie wskutek działań myśliwych, lecz przez ograniczanie powierzchni życiowej zwierząt) oraz wprowadzenie gatunków inwazyjnych poszły tak daleko, że sztuczna regulacja wielkości niektórych populacji jest konieczna, jeśli chcemy wszystkie obecnie spotykane gatunki zachować.
W 1992 r. w Rio de Janeiro z inicjatywy ONZ odbyła się Konferencja Narodów Zjednoczonych na temat Środowiska i Rozwoju (ang. United Nations Conference on Environment and Development, UNCED) zwana również Szczytem Ziemi. Hasłem przewodnim konferencji było „Środowisko i Rozwój”. Uczestniczyło w niej oficjalnie 172 rządy. W uzasadnieniu do podjętych ustaleń konwencji napisano, że ekosystemy są chaotycznymi, dynamicznymi i zmiennymi układami biologicznymi o niewielkich zdolnościach do samoregulacji i utrzymania się w stanie równowagi i bez działalności człowieka nie utrzymają się samodzielnie na trwałe i w zrównoważonym rozwoju.
Innym ważnym ustaleniem było stwierdzenie, że nie istnieje prawdziwa biocenoza klimaksowa ani stan równowagi w przyrodzie.
Mimo upływu wielu lat, ustalenia tej konferencji są aktualne i stanowią podstawę wielu działań na rzecz ochrony środowiska. Ale mimo to okazuje się, że coraz większa grupa osób, tytułujących siebie ekologami, specjalistami w zakresie ochrony środowiska, zwalczającymi m.in. łowiectwo, odrzuca podstawowy dogmat współczesnej nauki o środowisku i jego ochronie.