Tytuł dzisiejszego wpisu nieprzypadkowo nawiązuje do znanej w niektórych kręgach książki Zenona Kruczyńskiego „Farba znaczy krew”. Wbrew twierdzeniom nieprzychylnych łowiectwu osób aktualny język łowiecki wcale nie jest wytworem ostatnich lat i nie powstał by deprecjonować lub infantylizować zjawiska związane z zabijaniem zwierzyny. Język łowiecki, zwany również gwarą łowiecką to zjawisko kształtowane potrzebami na przestrzeni setek lat.
Gwara łowiecka to nie tylko przysłowiowa „farba” ale setki innych określeń i wyrażeń. Większość wyrazów pochodzi z doby staropolskiej a nawet z okresu wspólnoty słowiańskiej.
Można zaryzykować stwierdzenie, że początki kształtowania się języka łowieckiego sięgają początków łowiectwa, które jest jedną z najstarszych form gospodarki człowieka.
Język łowiecki należałoby traktować obecnie jako jeden z języków specjalistycznych stanowiący szczególną postać języka ogólnonarodowego, przystosowaną do możliwie precyzyjnego opisu określonej gałęzi wiedzy lub techniki. Na podobnej zasadzie jeden z języków którym mówią Eskimosi (nazywający się „Yup’ik”) ma około 14 słów na nazwanie śniegu. W każdym przypadku powstawanie dodatkowych określeń było spowodowane potrzebami wąsko wyspecjalizowanej grupy osób.
Warto w tym momencie wspomnieć, że „Polski język łowiecki” Stanisława Hoppe obejmuje około 2500 wyrazów i zwrotów wyrazowych. Nie mniej imponującym zbiorem wyrażeń łowieckich jest książką „1000 słów o łowiectwie” Marka Piotra Krzemienia. Słownik ten obejmuje hasła z zakresu szeroko pojętej problematyki łowieckiej. Dotyczą one zagadnień gospodarstwa łowieckiego wraz z jego naukowymi podstawami, biologii i ekologii zwierząt łownych, wykonywania polowań, organizacji i historii PZŁ, jak również historii tradycji i zwyczajów łowieckich oraz kynologii myśliwskiej. To tylko dwa przykłady z bogatego zbioru publikacji zajmujących się językiem łowieckim.
Gwara łowiecka nie jest także wyłącznie polską domeną, bo w każdym kraju z tradycjami łowieckimi jest spotykana.